Napisał
tomSRT
Są zawsze dwie strony medalu.
Jedna to strona ubezpieczalni, która zawsze stara się wcisnąć poszkodowanemu kit , że nic/mało mu się należy, że powinien dac do naprawy najmniejszym kosztem, że amortyzacja części, że zużyty lakier był, itp... itd...
Druga strona to prawo polskie, które stanowi, że odszkodowanie to wypłata rekompensaty za zniszczone/uszkodzone mienie i nie ma NIC wspólnego z naprawianiem oprócz jednaj rzeczy czyli wyceny na jaka wartość mienie zostało uszkodzone. Nigdzie nie ma w prawie nic o tym, że poszkodowany musi naprawić szkodę nie wspominając już o przedstawianiu jakichkolwiek faktur, rachunków czy innych dokumentów.
Po prostu - obywatel A uszkadza mienie obywatelowi B wjeżdżając mu w samochód. Wyrządzona szkoda jest wyceniana i ubezpieczalnia wypłaca równowartość. Tyle teorii...
W praktyce wyglada to nastepująco (mam dwóch znajomych porwadzących zawodowo firmy odzyskujące ubezpieczenia, korzystałem juz dwukrotnie więc znam to dość dobrze) - bierzesz co daja jako kwotę bezsporną. Potem robisz wycenę w ASO i wysyłasz do nich wezwanie do zapłaty na brakująca kwotę. Oni odpisują Ci różne farmazony w stylu tych zamieszczanych w poprzednich postach. Potem dobrze jeszcze wysłać ostateczne przedsądowe wezwanie do zapłaty. Potem składasz sprawę w sądzie. I dalej zalezy od Twojej cierpliwości. Przed terminem pierszej rozprawy ubezpieczalnia nagle staje się skora do negocjacji. Ja miałem szkodę wycenioną w ASO na 5200. Ubezpieczalnia oddała 1400, zażądałem brakującej kwoty 3800. Trzy dni przed rozprawą zgodziłem się na ugodę w wysokości 3000 + koszt założenia sprawy sądowej (chyba 120pln jak pamiętam). Twardziele nie ida na ugodę i potrafią w sądzie odzyskać 100% kwoty. Czasem zdarza się, że ubezpieczalnia się odwołuje i wtedy SĄD powołuje niezaloeznego biegłego rzeczoznawcę za którego musisz zapłacić ale te pieniądze odzyskasz na koniec sprawy (tyle, że czasem trwa to długo).
Jak nie chcesz sam sie bawić to zleć poprowadzenie sprawy firmie od odzyskiwania ubezpieczeń, na 100% znajdziesz u siebie. biorą 20-25% od wywalczonej kwoty ale czasem warto bo na 99% wszystko skończy się dla Ciebie pomyślnie.